
Nie ma się co oburzać, tylko spojrzeć prawdzie w oczy. Faceci nie chcą umawiać się z samotnymi matkami. Mężczyźni niekoniecznie muszą tego chcieć. Mają do tego prawo. Ba! Na ich miejscu sama bym się zastanawiała, czy ładować się w taki związek. Serio – zastanawiałabym się, czy mam siłę na to, by układać się nie tylko z ukochaną, ale i jej dzieckiem (lub dziećmi!), jej byłym mężem, dziadkami tego dziecka lub dzieci. Czy mam siłę być opiekunem. Czy chce mi się czekać na swoją kolej, na wolne weekendy. Zastanawiałabym się, czy nie przeszkadzają mi ,,urywane” wieczory, gdy dziecko nie może spać i przerywa namiętne całowanie na kanapie. Zastanawiałabym się, jak zareaguję, gdy obudzę się w łóżku obok nie jednej, a dwóch czy trzech nieletnich osób. I czy jestem w stanie poświęcić wakacje we dwoje dla rodzinnego wypadu w miejsca, gdzie jest plac zabaw?
Dziecko to obowiązek. To gorączka i L4 z pracy. Dziecko to rytuały i określone czynności w ciągu dnia. Dziecko to pesel, adres, region, grupa krwi – określone. DNA obcego mężczyzny. Dziecko to priorytet, plan A. Jego potrzeby są na pierwszym miejscu.
To są, moi mili, argumenty, które każdy dorosły mężczyzna powinien wziąć pod uwagę, gdy jakaś miła babka z dzieckiem wpadnie mu w oko.
I nie, nie uważam, że wolno nam potępiać mężczyznę, który dba o wygodne życia, bo ma do tego prawo. Nie wolno go potępiać, że nie chce związać się z kobietą z dzieckiem, bo nie czuje się gotowy na to, by wziąć odpowiedzialność za dziecko. Albo po prostu nie chce zmieniać pieluch, wozić do przedszkola, być ,,wujkiem” i ponosić finansowe koszty związane nie ze swoim dzieckiem.
Czego potrzebuje samotna matka?
A ja Wam napiszę, co o tym sądzi matka, która ma dziecko z poprzedniego związku. Wiem, to jest dość duże uogólnienie, każda z nas jest inna, ale pozwólcie, że przedstawię swój punkt widzenia.
Ona nie szuka tatusia. Ona nie szuka sponsora. Ona szuka świętego spokoju. Kogoś, kto nie będzie zawracał jej głowy swoimi dylematami, kto będzie zdecydowany i kto będzie nie tylko umiał stawiać granice, ale i sam tych granic nie przekraczać. Kogoś odważnego, kto zdaje sobie sprawę z wyzwania, ale czuje się na siłach je podjąć. Kogoś, kto nie mnoży problemów, bo kobieta z dzieckiem ma ich po kokardę. Kogoś, kogo nie trzeba niańczyć. Kogoś, to przyjmuje na klatę sytuację, w której się znalazł, szuka plusów w minusie i wie, kiedy się odsunąć. Wie, kiedy się nie wtrącać, kiedy włączyć słuchanie. A na pewno nie kogoś, kto się waha i wciąż daje do zrozumienia, jaką łaskę robi, że ,,chodzi” z kobietą, która ma dziecko.
Niebezpieczne związki z samotnymi matkami
Zaczęłam się nad tym zastanawiać po obejrzeniu tych dwóch nagrań na YouTube. ,,Niebezpiecznie związki z samotnymi matkami” i ,,Związek z samotną matką to głupia sprawa”.
Bardzo mnie zirytowały. Delikatnie mówiąc.
Ale po kilku minutach mi przeszło i stwierdziłam, że kobiety same sobie są winne. No i stereotypy też robią robotę.
Pamiętajmy, że zazwyczaj zwraca się uwagę na negatywne przypadki. Dlatego wszystkie blondynki są głupie, faceci to świnie, a księża to pedofile. I dlatego też samotna matka to zło.
To pijawka. Leniwa bździągwa. Licząca na to, że jakiś facet na czas się nie zorientuje i zostanie sponsorem jej i jej dziecka.
Dlaczego faceci nie chcą umawiać się z samotnymi matkami?
Ten temat jest mi obcy. Ale postanowiłam się wypowiedzieć w myśl zasady – nie wiem, więc się wypowiem. 🙂
Drugi plan.
Na pierwszym planie jest dziecko. Wydaje mi się, że mężczyźni boją się, że kobieta nie będzie miała dla nich czasu. A przecież każdy potrzebuje uwagi.
Przypominam tylko, że kobieta to też człowiek. Też potrzebuje uwagi. Potrzebuje przestrzeni do bycia kobietą, a nie tylko ,,mamo siku, mamo piciu”. Potrzebuje romantyzmu, wspólnych planów, rozmowy, odpoczynku w ulubionym towarzystwie. I będzie dążyła do tego, by tę przestrzeń mieć.
Może trzeba przyjąć, że liczy się jakość, a nie ilość?
Samotna matka szuka sponsora.
Bo jak samotna, to niezaradna?
Wszystkie samodzielne mamy, które znam, są zaradne z 10 zł potrafią zrobić 100. 🙂
Poza tym – jakoś do tej pory dają sobie radę.
Wydaje mi się, że nadal kobieta i pieniądze dla niektórych nie idą w parze. A talent do zarabiania pieniędzy nie jest cechą płci, ale osobowości. Faktycznie są kobiety, które tylko czekają, aż jakiś bogaty facet wpadnie w sidła i będą ,,ustawione”. Ale są też kobiety – w tym ja – które mają gdzieś, ile ich partner zarabia, bo mają swoje pieniądze i nie oczekują sponsoringu.
Nie oczekują, że wydatki związane z moją Córką będą dzielone z nowym partnerem. Choć zapewne nie stanowiłoby to problemu.
Finansowanie nie swoich dzieci
No właśnie. Mężczyznom nie musi się podobać – i ja to rozumiem – że finansują potrzeby dziecka, które ma ojca i to tego dziecka ojciec powinien wyskakiwać z kasy.
Rozumiem to.
Myślę też, że związku nie powinno się zaczynać od pieniędzy. To temat na kiedyś. To temat dobry, gdy chcecie razem zamieszkać. A skoro już chcecie dzielić mieszkanie, to na pewno zaobserwowaliście, jaki stosunek do pieniędzy ma druga strona, jak nimi gospodaruje, czy lubi się dzielić, czy nie. I na pewno mężczyzna wyczuł, czy kobieta szuka sponsora, a kobieta sprawdziła, czy kocha sknerę, czy nie.
Nie wtrącaj się. To nie jest Twoje dziecko.
Mnie by to zabolało.
Rodzina patchworkowa to wyższa szkoła jazdy konnej i tańca ludowego. Tutaj zazębiają się potrzeby wielu ludzi i nie zawsze one są ze sobą zgodne. Nie zawsze idzie się w ty samym kierunku. Trzeba brać pod uwagę uczucia wielu osób jednocześnie.
Bardzo łatwo powiedzieć – to nie Twoje dziecko, więc się nie wtrącaj – gdy się ze sobą nie zgadzacie. Albo gdy partner dostrzega luki w wychowaniu, co demaskuje Twoje zaniedbanie. Przecież tak też może być.
Radzę myśleć perspektywicznie. Jeśli ten facet to ,,ten” facet, to będzie tworzył z Tobą rodzinę, jak dobrze pójdzie, przez wiele długich lat. Będzie częścią rodziny. A nikt nie chce być częścią tylko na chwilę. Albo tylko do pewnego czasu. Albo na 100%, albo wcale.
To nie moje dziecko
Często czytelniczki piszą do mnie z historiami prosto z Tindera. Że czują się jak gorszy rodzaj kobiety, bo jak tylko przyznają, że mają dziecko, facet znika.
Niestety, ale takie ma prawo.
Nie każdy facet chce wychowywać nie swoje dziecko. Tak jak nie każda kobieta chce być macochą. Nie zawsze ,,czujemy magię” do dziecka, z którym nie łączą nas geny. Ja sama nie pieję z zachwytu nad innymi dziećmi niż moja córka. I nie oczekuję, że P. będzie żył w nieustannym zachwycie.
I to nie ma nic wspólnego z zaletami bądź wadami kobiety. To jest indywidualne podejście faceta.
Natomiast kobieta może pomóc, jeśli jej na mężczyźnie zależy. Jak? Nie przeszkadzaj, nie naciskaj, nie angażuj. Jak będzie chciał, sam dołączy.
Czysta karta
Tę potrzebę też rozumiem.
Niektórzy chcą mieć wszystko swoje. Swoją żonę, swoje dziecko, swój dom i wszystko pod kontrolą. Chcą z ukochaną osobą przerabiać wszystkie początki. Pierwsza ciąża, pierwszy poród, pierwszy kredyt, itp.
Jeśli ta potrzeba jest bardzo silna, wizja wychowywania nie swojego dziecka może nie jawić się jako pełnia szczęścia.
I to też trzeba uszanować.
Jeśli chcesz poczytać, co o tym sądzą inne moje Czytelniczki, kliknij TUTAJ.
Jestem ostatnią osobą, która stwierdzi, że mężczyzna, który nie chce spotykać się z kobietą z dzieckiem, jest niedojrzały. Jest rozpieszczony, płytki i egoistyczny.
Szybciej powiem, że jest za słaby psychicznie lub nie gotowy na takie wyzwanie. Co nie jest jednoznaczne z tym, że jest głupi.
Bo ja wiem – a raczej obserwuje – ja to wygląda w praktyce. Trzeba dużej ilości pokory i wewnętrznej siły. Trzeba odszukać w sobie empatię i cierpliwość. Trzeba wiedzieć, kiedy się odsunąć, a kiedy zabrać głos. Nie każdy jest na to gotowy.
PS Zapytałam P. czy to prawda, że faceci nie chcą umawiać się z samotnymi matkami. Powiedział, że bzdura. I ja mu wierzę.